Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 17 maja. Imieniny: Brunony, Sławomira, Wery
07/04/2023 - 17:10

300 kazań rocznie? To dużo, ale i tak mniej, niż niejedna żona…

W najnowszym, kwietniowym miesięczniku nasz niezawodny felietonista Leszek Mazan wspomina starą, dobrą ambonę…

- Wydarzyło się to pewnej nocy 50 (51?) roku nowej ery, w Troadzie, na trzecim piętrze  budynku, w sali oświetlonej dziesiątkami płonących lampek. Kazanie do wiernych wygłaszał św. Paweł z Tarsu. Mówił długo, bardzo długo… - zaczyna Leszek Mazan:

I wtedy stało się nieszczęście: siedzący na oknie młodzieniec imieniem Eutych, zasnąwszy głęboko, runął na bruk dziedzińca. Kaznodzieja przerwał, zbiegł na dół, wziął na ręce zwłoki Eutycha. – Uspokójcie się! – zawołał do tłumu. - On znowu żyje!

I Eutych, ku zdumieniu obecnych, ożył. Jak można przypuszczać, do końca życia słuchał kazań uważniej. Sam święty Paweł wrócił do niedokończonego kazania podreperowany psychicznie: udowodnił, że kaznodzieja  może nie tylko uśpić żyjących, ale i wskrzesić zmarłych.

Zeskakiwał z ambony i zamykał dźwierze…

Usłyszałem tę opowieść 1807 lat później, na prowadzonej przez naszego ulubionego  katechetę Józefa Gucwę lekcji religii, a przypomniałem po raz drugi, gdy jak w każdy niedzielny poranek słuchałem kazania płynącego z secesyjnej ambony szkolnej kaplicy (dziś kościoła) św. Kazimierza. Stałem, zgodnie z wymogami kościelnej etykiety, po stronie prawej, w towarzystwie wyłącznie chłopców, w większości z mojej klasy.

Zbite w stadko uczennice tłoczyły się, zgodnie z wymogami panieńskiej skromności, po stronie lewej. Zakładałem się sam z sobą: kaznodzieja na ambonie uśpi nas czy nie uśpi? A może wydarzy się to, co ongi w Arles, gdzie sławny kaznodzieja Cezary, gdy było trzeba, zeskakiwał z ambony i co rychlej zamykał dźwierze, bo mu do cna znudzone owieczki uciekały z kościoła?

W kościele oczy skromnie trzymać…

No cóż… Sławny kaznodzieja Fortunat Łosiewski grzmiał w roku 1731 z ambony na temat niebezpieczeństwa tkwiącego w każdym z naszych pięciu zmysłów. Zmysł smaku prowadzi do obżarstwa, za które „klęska głodu jest elementem słusznej kary”. Niepoprawnie wykorzystany zmysł wzroku: „O, straszna zbrodni! Oczu skromnie trzymać w kościele, nie rzucać nimi na to i owo obiectum!”.

(Pamiętam, wtedy na mszy jedna z koleżanek miała na głowie zawiązaną pod szyję modną białą chustkę a’la Bardotka. Na drugi dzień, już w szkole, wychowawca naszej klasy publicznie skarcił ją za nieskromność. Ale cóż z tego, gdy naraziła kolegów na niepoprawne wykorzystanie zmysłu wzroku… „co  stać się może przyczyną potępienia na wieczność!”).

Zmysł słuchu wykorzystywany jest często „do słuchania deliberacji i słów sprośnych. To grzech, straszny grzech!”. Trzeba o tym pamiętać, niestety, „kalectwo głuchoty jest dolegliwością, która bardzo często dotyka słuchaczy kazań”.

Zmysł dotyku – szczególnie niebezpieczny – „ciało całe przenika i wymaga zdecydowanego obmycia we łzach pokuty jako alternatywy dla straszliwych kar piekielnych”. Zmysłowi zapachu powinna towarzyszyć świadomość, że nie zawsze „pięknie pachnie ten, co zawsze pięknie pachnie. Grzech cuchnie”. Cuchnie piekłem.

Nie żałuj mu, Dubrawo, tego, co dobre!

Bodaj pierwszą na ziemiach polskich niewiastą, która prawidłowo zrozumiała i wykorzystała płynące z ambony rady była świeżo poślubiona małżonka księcia Mieszka I, Czeszka Dubrawa z rodu Przemyślidów.

Przybyły z nią z Pragi kapelan przypominał jej z ambony (albo z czegoś podobnego), że małżonek, który odprawił dla niej wszystkie swe siedem żon nie jest przyzwyczajony w tym temacie do zbyt długich postów, również kulinarnych. I że Dubrawa musi mu udostępnić co trzeba, jeszcze przed przyjęciem przez niego chrztu i osobiście troszczyć się o jego menu.

Mądra Czeszka posłuchała, a my umówmy się, że przedmiotem pierwszych na ziemiach piastowskich kazań było właściwe, mądre traktowanie przez żonę obowiązków małżeńskich w łożu i przy garach. Ilu trzeba było kazań, by ją przekonać  - nie wiadomo, ale mam prawo sądzić, że za pierwszym podejściem kapelanowi się nie udało. Z nimi nie jest łatwo…

Dalszą część felietonu można przeczytać w kwietniowym miesięczniku „Sądeczanin”. Już dziś kup najnowsze wydanie w kioskach lub w formie wydania cyfrowego – KLIKNIJ TUTAJ, aby sprawdzić, co jeszcze dla Ciebie przygotowaliśmy.

(oprac. [email protected], fot. Pixabay)







Dziękujemy za przesłanie błędu