Ma wrażliwość motyla i skórę słonia. Tak piękna Laszka z Nowego Sącza robi filmową karierę
Od dziecka chciała być pani aktorką? Czy to dlatego mała dziewczynka zaczęła występować z sądecką grupą Teatralną Cudoki-Szuroki? To sprawia wrażenie konsekwentnie realizowanego planu.
- Było zupełnie inaczej. To moja mama zdecydowała o tym, żeby w pierwszej klasie podstawówki posłać mnie na zajęcia teatralne. Ja sama nie miałam jeszcze wtedy pojęcia czym jest teatr. Byłam dzieckiem uzdolnionym artystycznie, ale byłam też bardzo nieśmiała. Mama, z zawodu nauczycielka, szukała sposobu, żebym mogła się gdzieś „wyżyć” ale też zintegrować z innymi dziećmi. Już jako kilkulatka chodziłam na rytmikę i plastykę do Młodzieżowego Domu Kultury. Kiedy zaczęłam chodzić do podstawówki, sąsiadka podsunęła nam swojego znajomego, Bogumiła Ciułę. To właśnie on prowadził wówczas grupę Cudoki-Szuroki. W ten sposób tam trafiłam. Znalazłam się wśród dzieci, młodzieży i dorosłych z Teatru Robotniczego, bo grupa miała mieszany skład.
Pamięta pani swój pierwszy występ przed publicznością?
- Tak. Wystawiliśmy spektakl na Boże Narodzenie, chyba na motywach słynnej „Pastorałki” Leona Schillera, ale z motywami regionalnymi. Zagrałam aniołka. Potem były „Przygody smoka Bonawentury”, pierwsza główna rola! Przez następne lata współtworzyłam liczne spektakle, programy artystyczne, chodziłam też na balet. Należałam do grupy Adagio działającej przy Pałacu Młodzieży.
Marzyła się pani kariera tancerki?
- Balet był ważnym elementem mojego nastoletniego życia. Chodziło nie tylko o taniec. Z koleżankami prowadziłyśmy bujne życie towarzyskie. Pani Ula Baziak, która prowadziła zajęcia, była też bardzo ważną osobą w moim życiu. Nie tylko nas uczyła, ale i trochę wychowywała, stworzyła atmosferę rodziny, a przyjaźnie które się wtedy nawiązały przetrwały lata. A kariera tancerki? Chyba nie byłam w tym aż tak dobra.
Kiedy przyszła pani do głowy myśl, żeby zdawać do akademii teatralnej.
- To było w szkole średniej, ale długo to ukrywałam.
Znowu odezwała się nieśmiałość? A może nie chciała pani zapeszyć?
- Przyczyna była zupełnie inna. Prozaiczna. Przez cały okres dziecięcy miałam wadę wymowy i nie wymawiałam „r”. Wiedziałam, że to absolutnie mnie dyskwalifikuje na egzaminach wstępnych do szkoły teatralnej. Ponieważ nie utrudniało mi to szczególnie życia, rodzice się tym nie zajęli. Ja sama postanowiłam się tym zająć dopiero w liceum.
Poszła pani do logopedy?
- Tak, tylko że logopeda, do którego zaczęłam chodzić w Nowym Sączu, nie był w stanie mi pomóc. Dostałam namiary na specjalistę na Śląsku, w Żorach. Jeździłam tam przez całe wakacje, przed klasą maturalną. On miał na to swój własny patent. No i jemu się udało. Wreszcie potrafiłam wymawiać „r”. Tak naprawdę w drugiej połowie klasy maturalnej zdecydowałam, że mogę zdawać do szkoły teatralnej. To była decyzja niemal na ostatnią chwilę.
Zdawała pani do kilku szkół teatralnych?
- Ponieważ na studia aktorskie bardzo trudno się dostać, każdy zdaje wszędzie, by zwiększyć swoje szanse. Są cztery szkoły teatralne. Ja wysłałam papiery do trzech: do Krakowa, Warszawy i Wrocławia, do którego w końcu w ogóle nie dotarłam. Egzaminy są wieloetapowe i trzeba być na miejscu, żeby uczestniczyć w zajęciach sprawdzających. Oczywiście najbardziej zależało mi na Krakowie, bo większość moich znajomych z liceum właśnie tam zamierzała studiować.
To dlaczego ostatecznie wgrała Warszawa a nie Kraków?
- W Krakowie zdawałam swój pierwszy egzamin. W ogóle nie miałam pojęcia jak będzie wyglądał i po prostu się nie dostałam. Wiąże się z tym zabawna anegdota. W kilka lat po skończeniu szkoły teatralnej Warszawie, gdzie z egzaminami poszło mi o wiele lepiej, grałam w spektaklu w Teatrze Stu, razem z Dorotą Segdą, obecnie rektorem Krakowskiej Akademii Teatralnej. Któregoś dnia Dorota spytała mnie: Angelika, skoro jesteś z Nowego Sącza, to dlaczego studiowałaś w Warszawie, a nie w Krakowie? Na co ja odparłam, że mnie nie przyjęli. Ona na to: w takim razie teraz to muszą się mieć z pyszna. Spytałam: tak? Dorota się na to speszyła i powiedziała: Jezu, nie mów mi, że ja byłam w komisji!
Dorota Segda zasiadała w komisji, która panią oblała?!
- Tak (śmiech). Było naprawdę zabawnie, kiedy zaczęła mnie przepraszać. Ostatecznie jednak dobrze się stało, że dostałam się na studia do Warszawy.
Pokochała pani Warszawę?
-Bardzo późno, ale myślę, że ten wyjazd do stolicy dobrze mi zrobił. Znalazłam się z dala od domu i zaczęłam żyć na własny rachunek.
Czy kariera w aktorstwie to wypadkowa pracowitości, szczęścia i zbiegu okoliczności? Jakie są dobre i złe strony castingów? Jak często w tym zawodzie przychodzą chwile zwątpienia?
Na te i inne pytania Angelika Kurowska odpowiada w rozmowie z Jagienką Michalik fot. Adam Dyziek Łonicki
Cały wywiad można przeczytać w internetowym wydaniu miesięcznika „Sądeczanin”.KLIKNIJ TUTAJ oraz w tradycyjnym, papierowym wydaniu periodyku
O czym jeszcze można przeczytać?
Gdzie można kupić miesięcznik "Sądeczanin"?
Nowy Sącz:
- Księgarnia ALFABET, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 5
- Księgarnia-Antykwariat BESTSELLER, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 1
- Firma Handlowa DANEK, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 45
- MUSICBAN, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 15
- Kiosk wielobranżowy, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 23
- Spółdzielnia Ogrodnicza Ziemi Sądeckiego, Nowy Sącz, ul. Chopina 10
- Sklep Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 22
- ADeeM – Dariusz Migacz, ul. Lwowska 66A, Nowy Sącz
- Miasteczko Galicyjskie (ratusz) Lwowska 226
Poza miastem:
- Kamianna: Pasieka Barć Kamianna, Kamianna 17 (gmina Łabowa)
- Brzezna: Sklep spożywczo-przemysłowy BEATRICZE, Brzezna (gmina Podegrodzie)
- Łącko: Firma Handlowa PASOŃ, Łącko 214
- Grybów: SHP SKŁADNICA GRYBÓW, ul, Rynek 1, Grybów
- Stary Sącz: Kiosk TRAFIKA, ul. Rynek 12, Stary Sącz
Przypominamy o ofercie prenumeraty naszego miesięcznika, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Po wykupieniu prenumeraty "Sądeczanina" co miesiąc na wskazany adres będziemy wysyłać za pośrednictwem poczty najnowsze wydanie periodyku. Więcej informacji:
- Bogusława Berdychowska - tel. 18 475 16 26, mail: [email protected]